NIEZALEZNY ZAKLICZYNSKI SERWIS INTERNETOWY - WWW.ZAKLICZYN.COM

Strona GłównaAktualnościMagazyn SERWIS: Gmina ZakliczynZakliczynWioskiTurystykaAgroturystyka LegendyAutobusy PKSInformator DODATKI: Chat ForumE-Kartki Księga Gości Katalog WWW Bezpłatne ogłoszeniaReklamaInfo o nas[więcej...]

Informacje o gminie Zakliczyn

menu
Faściszowa
Kończyska
Lusławice
Melsztyn
Stróże
Wola Stróska
Wróblowice
Zakliczyn





Kończyska


Mówią, że legendy i bajania umierają.
Rozstaje było jednak świadkiem wielu nieszczęść.
Zasypani przy żwirowisku robotnicy, wypadki samochodowe - śmiertelne ofiary.
Mówią także, że to kara za wygnanie ziemnych jaskółek, które przez
dziesiątki lat wiły gniazda w kamiennym brzegu za traktem. Może to cieki
wodne, znane od lat różdżkarzom. Kto wie...
Czy jest to rozstaje naszych własnych, ludzkich dróg, czy tylko legenda o diabłach na rozstajach...


LEGENDA O DIABŁACH NA ROZSTAJACH.
(Przekaz ustny - Waleria Migdał z Faściszowej. opracowała A.Szczepańska.)


To było dawno temu, ale nie aż tak dawno, by mieszkańcy Faściszowej,
Lusławic i Kończysk nie pamiętali bajań. Splątane z rzeczywistością, żyły z pokolenia na pokolenie. Teraz jest czas, by ubrać je w słowa.

Noc była gwiezdna, wiatry wiały od Dunajca ciepłe i przychylne. Jednak zbyt późno. Majowe deszcze zniszczyły pokosy traw, łąki zamieniając w trzęsawiska, zboża zaś w wyrudziałe połacie. Pod naporem wilgoci wieś cichła. Kiedy koniec czerwca był blisko, chłopi uwijali się po zagonach, próbując zebrać resztki dla ryczącego bydła. To był kolejny przednówek. Tylko biedacy, których łąki na wzgórzach kamienistych stały, mieli mniej zmartwienia. Woda spływała w dół, a zioła i liche trawy rosły. Na przekór wszystkiemu. U Antka, na wzgórzu, bieda była codzienna. Zimą polewka z lebiody
rozgrzewała brzuchy domowników, a chuda krowina zarzuciła mleko na amen.
Przestało lać. Wyprowadził więc Antoś krowinę na zbocze pod lasem. Słaniała się na nogach, ale lazła czując zielsko. Kiedy stanęli na środku ugoru, chłop za łeb się chwycił. Trawa niska, ale soczysta była. Wygłodniałe zwierzę pasło się spokojnie, mimo głodówki. Widać mądre... Ucieszył się chłop. Wesół do domu wrócił. I tak nastał lipiec. Chłopi na dolinie pomstowali wielce, ale Antoś co świt bydlę wyganiał, Bogu się kłonił nisko i do sianokosów sposobił. Kiedy wyschnięte trawy w kopy zwalił i pacierz odmówił, żywicielkę do chałupy przygnał. Potem sam na spoczynek się udał. Żył wtedy we wsi bogacz, stały za nim morgi i lasy okoliczne. Żona i dzieci nosiły się wysoko , nie znając głodu i niewygody.

Wiosna nie była jednak łaskawa dla paniska. Bydło wymagało paszy, konie traciły włosie w ogonach i często stawały dęba. I choć pieniądze leżały w komorze, żal było je wydać dla bydlęcia. Pazerność i chytrość, znane od dawna, wzięły górę. Co noc znikały, z Antka pola, kopy pachnącego siana. Nim się Antoś spostrzegł, zostały jeno cztery. Zrozpaczony wyciągnął garść źdźbeł i rzekł: - Niech cię diabli porwą... ty...ty, któryś ograbił biedaka! Słońce rozświetliło niebo na horyzoncie, jakby potwierdzając słowa. Nocą, gdy Wielki Wóz złocił nieboskłon, zaprzągł bogacz czwórkę koni do wozu i znów udał się na Antkowe wzgórze. Zebrał ostatnie cztery kopy i zadowolony ruszył do wsi. Księżyc świecił jasno. Gdy zbliżył się do rozstajów konie chrapnęły cicho. Ściągnął lejce i cmoknął. Stanęły. Sięgnął po bat, ale uderzenia wzmagały w zwierzętach coraz większy bunt i niepokój. Zaklął siarczyście i zszedł z wozu, szarpnął za wędziła. W tym momencie konie stanęły dęba! Na środku kamienistej drogi stały cztery diabły! Ciemne jak cztery drogi rozstaja! Konie szarpnęły i ruszyły z impetem, wprost na uwieszonego u wędzideł bogacza. Kopyta zaiskrzyły, zapaliło się siano. Oszalałe ze strachu runęły przed siebie.

Mówią, że znaleziono je tydzień później na Zawadzie. O bogaczu słuch zaginął. Tylko przez wiele lat, pod koniec lipca, kiedy noc zapalała gwiazdy północka, okoliczni chłopi widywali rozpędzone konie i skrzące się diable oczy.

all rights reserved